Redakcja Polonia Nowa – Anna Paradowska


Przedstawiamy naszym czytelnikom członków redakcji Polonia Nowa. Osoby, które większość z Was zna tylko
z podpisów pod tekstami w naszym kwartalniku. W poprzednim numerze przedstawiliśmy Sławę Schmelich,
a w tym numerze  poznajemy –
ANNĘ PARADOWSKĄ.

POLONIA NOWA: Redakcja poniekąd “odkryła” Cię dzięki mediom społecznościowym, w których jesteś bardzo aktywna. Co daje Ci ta aktywność?

ANNA: To prawda, bywa, że w mediach społecznościowych jest mnie aż nadto, a czasem wręcz odnoszę wrażenie, że zostały stwo-
rzone specjalnie dla mnie, abym mogła publikować wszystko to, co uda mi się wystukać na klawiaturze komputera. 

Bywa, że piszę kompletnie zmyślone opowiastki, układam wier-sze głównie na potrzeby własne, bądź klecę rymowane bajecz-ki dla dzieci. Najczęściej jednak bloguję niemal na zasadzie ekshibicjonizmu, dzięki któremu można mnie lepiej poznać i dowiedzieć się ze szczegółami co słychać w moim świecie. Wszystko to spowodowane jest umiłowaniem do pisania, dzięki któremu od kilku lat udaje mi się być w stu procentach sobą bez przejmowania się “co ludzie powiedzą”. Ma to w pewnym stopniu działanie terapeutyczne, dzięki któremu udało mi się także nawiązać fantastyczne relacje z ludźmi, którzy cenią sobie moją szczerość i pewnego rodzaju autentyczność, może dlatego, że nigdy nie owijam w bawełnę i publicznie poruszam tematy,
na które wielu z nas nie ma odwagi.

POLONIA NOWA:  Przejdźmy do Twoich zdolności „allround”.
Masz nie tylko dobre pióro, ale także niezwykle artystyczne oko fotografa. Możemy to podziwiać nie tylko na facebooku, ale także w naszym kwartalniku . Masz także swój profil fotograficzny, który cieszy się sporą popularnością.

ANNA: Fotografia kręci mnie niemal w takim samym stopniu jak pisanie i choć jest to w stu procentach amatorskie pstrykanie to zapis wizualny tego co widzę sprawia mi dużo frajdy. 

Prawdę mówiąc jestem kompletnie uzależniona od natury, co zrzucam na karb nadwrażliwości emocjonalnej, a Szwecja i jej różnorodność daje mi ogrom możliwości: biorąc pod uwagę porę roku, pogodę, światło, czy ustawienie. Dane miejsce nigdy nie jest takie samo, nawet jeśli fotografuję je po raz setny. Mniejsze zamiłowanie w tej kwestii mam do ludzi – uważam, że flora
i fauna są wdzięczniejszymi obiektami do zamykania w kadrze. Publikuję faktycznie głównie na facebooku, bo chcę dzielić się otaczającym mnie pięknem z moimi bliskimi, ale mam też tematyczny profil na instagramie, gdzie umieszczam wyłącznie slajdy z moich eskapad.

POLONIA NOWA: Do tej różnorodności uzdolnień i zainteresowań można dodać Twoje podejście do wyzwań, często ekstremalnych. Jakie jest Twoje wrażenie ze skoku na spadochronie?

ANNA: Skok ze spadochronem był chyba drugą najbardziej ekstremalną rzeczą jaką zrobiłam w życiu (pierwszą była prze-prowadzka do Szwecji). Jak było? Fenomenalnie, choć też na początku przerażająco, szczególnie moment “wypadnięcia” z samolotu był tym, gdy przysłowiowe życie przeleciało mi przed oczyma, bo praktycznie na nic nie miałam już wpływu. Skakałam jednak w tandemie z człowiekiem, któremu zaufałam całkowicie i w gruncie rzeczy miałam pewność, że jestem przy nim bezpieczna. Najpiękniejszy jest ten moment, gdy otwiera się spadochron – jest on jak przejście przez magiczny portal – zalewa cię fala spokoju i relaksu, możesz cieszyć oczy widokiem okolicy i czuć wolność jakiej nie da się z niczym porównać. Doświadczasz czegoś, co wręcz trudno opisać słowami…

POLONIA NOWA: Powrócę jeszcze do tej „wielofunkcyjności”.
Oprócz pracy w redakcji jesteś prezesem Klubu Przyjaciół Niepodległej w Malmö (KPN). 

Jak wygląda działalność tego Klubu i co planujesz w najbliższej przyszłości?

ANNA: KPN w Malmo jest poniekąd takim moim dzieckiem, które urodziło się całkiem niedawno i dopiero zaczyna raczkować, a powstało głównie z potrzeby organizacji różnego rodzaju imprez kulturalnych i integracyjnych dla tutejszej Polonii.  Głównym jego zadaniem jest organizacja odbywającego się już cyklicznie Biegu dla Niepodległej organizowanego w listopadzie z okazji kolejnych rocznic odzyskania niepodległości przez Polskę. Pod klubowym sztandarem prowadzimy także pomocowe akcje charytatywne polegające głównie na zbiórkach odzieży, czy żywności dla naj-bardziej potrzebujących. 

Oprócz tego jako Klub mamy w planie m.in. zapoczątkowanie
tradycji obchodów Dnia Polonii i Polaków za granicą, które podobnie jak Święto Flagi przypada 2 maja.
Moja głowa jest pełna pomysłów, ale nie chcę przypadkowo zapeszyć dzieląc się nimi już teraz.  

POLONIA NOWA: Jesteś także aktywnym członkiem organizacji Pro Polonia Malmö oraz nie tylko członkiem, ale także skarbnikiem
w Światowym Stowarzyszeniu Mediów Polonijnych. Opróczpracy społecznej, którą wkładasz do tych organizacji, co daje Ci zaangażowanie w działalność polonijną?

ANNA: Praca dla organizacji polonijnych sprawia mi przede wszystkim ogromną satysfakcję, gdyż jest pewnego rodzaju wyzwaniem w którym mogę wykazać się najlepiej jak potrafię, tym bardziej, że niemal od zawsze jestem społecznikiem. Odkąd pamiętam najlepiej czuję się sama ze sobą, gdy mogę coś zrobić dla innych,
a stowarzyszenia dają mi ku temu ogrom możliwości, za które jestem niezmiernie wdzięczna. Inna równie istotna sprawa to ludzie, których dzięki mojemu członkostwu poznaję – wiele niedobrego mówi się o naszych wzajemnych relacjach za granicą, ale jakoś tak się pięknie składa, że wielokrotnie już miałam okazję obalać te stereotypy, a niektóre zawarte w Szwecji przyjaźnie z pełnym przekonaniem mogę nazwać takimi “aż po grób”. Kolejną kwestią jest nieustanny rozwój: pogłębiam swoją wiedzę w różnorodnej tematyce, nabieram więcej pewności siebie, życiowej odwagi, łatwiej podejmuję decyzje, które niegdyś były dla mnie nie do przejścia. Długo by wymieniać zalety działalności polonijnej
w Szwecji. 

POLONIA NOWA:  Zaskocz nas. Czy masz jeszcze jakieś inne hobby?

ANNA: Kocham podróże niezależnie od odległości miejsc docelowych, choć nie wiem, czy jest to zaskoczeniem z racji mojego zamiłowania do fotografii. Najbardziej cenię sam czas przemiesz-czania się i często żartuję, że w moim aucie mogłabym wręcz zamieszkać. To taka kumulacja muzyki, której nigdy dość, swobody przepływu myśli, a do tego droga do celu, najlepiej naj-bardziej kręta i mało uczęszczana, gdy nie wiem co dane mi będzie zobaczyć po drodze – to także mój sposób na wolność. Aha,
i kocham jeść. Tak, śmiało mogę nazwać to moim hobby…